L.Staff "Dworek"

Niech mi się przyśni dworek skryty w białych sadach,
Z drewnianym gankiem w młodych, gęstych winogradach.....

L.Staff "Dworek"

czwartek, 28 sierpnia 2014

Pożeganie wakacji

W przyszłym tygodniu zaczyna się rok szkolny. Korzystając z ostatniej możliwości wakacyjnego wyjazdu postanowiłam zaszyć się w mało popularnej miejscowości. I to był kostiumowy strzał w dziesiątkę. Trafiłam na hurtownię sztucznych kwiatów, więc nie mogłam przepuścić takiej okazji i mam zapas kwiatów na przyszłe kapelusze.

A gdyby przyszło mi kiedyś brać udział w imprezie datowanej na pierwszą połowę XX wieku, to lisa (sztucznego) na kołnierz też już mam :)


poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Powstanie w przyszłości

Najwyższa pora mieć własny gorset. Częściowe zakupy zostały poczynione. Mam bryklę (busk) i tkaninę. Tkaniny jest dość sporo, spokojnie wystarczy na wywalenie pierwszego nieudanego gorsetu do kosza.
Czy ktoś wie gdzie można kupić wolny czas? Potrzebuję w ilościach hurtowych.


niedziela, 24 sierpnia 2014

O tym się nie mówi - to się nosi - cz.3

Była już koszulka, na nią zostały założone pantalony i gorset. Pora więc na kolejne części bielizny.
Kolejnym elementem do założenia jest turniura. Turniury były różne. Ja wybrałam wersję poduszkową. Wiedziałam, że będę w niej jechać samochodem, pomyślałam więc, że będzie wygodniejsza niż konstrukcja z fiszbinami (do tej pory pamiętam jazdę samochodem w krynolinie - nie było to łatwe i przyjemne).
Turniura składa się z 2 płaskich poduszek naszytych jedna na drugą. Na górnej poduszce naszyłam falbanki dla zwiększenia efektu kuperka oraz dla ozdoby.

Wiązanie jest zrobione ze wstążki - w rzeczywistości nie błyszczy tak jak na zdjęciu.

Na poduszki zakładana jest halka. Z boku posiada rozcięcie a w pasie ma wciągnięty sznureczek. Halkę uszyłam prostą, żeby była bardziej uniwersalna. Mam zamiar wykorzystać ją jeszcze do innych strojów. Widać już, że z tyłu zaczyna być widoczny kuperek.


Jako, że halka ma być uniwersalna, to ma dopinany na guziki tył - ten jest do sukni do tańca, czyli bez trenu. W przyszłości mam zamiar uszyć turniurę spacerową z trenem, więc halka dostanie drugi tył - do trenu właśnie.

Na powyższy komplet bielizny (uzupełniony o pończochy, pantalony i gorset, których nie dałam rady założyć na manekina) założyłam sukienkę. Dolna część składała się z 3 warstw, górna na szczęście tylko z jednej. A gdy to na sobie nosiłam był ponad trzydziestostopniowy upał.
To już chyba wiadomo, dlaczego damy w owych czasach tak często mdlały?
I jeszcze jedna uwaga. Jeśli damie upadła chusteczka dżentelmen musiał ją podnieść - w tym całym ekwipunku schylenie się po coś co leży na ziemi graniczy z cudem ;)

Mam nadzieję, że kiedyś uszyję inny komplet bielizny - bardziej ozdobny. Falbanki zabrały mi tyle czasu, że na zdobienia już mi go brakło. Wszystko było szyte bez korzystania ze ściegu zygzakowego.

sobota, 23 sierpnia 2014

Plany na najbliższą przyszłość

Jak tylko zobaczyłam to zdjęcie to od razu mi się lampeczka zapaliła - muszę ją uszyć!!!

Bardzo chciałabym uszyć ją na zlot Krynoliny w Ojcowie, niestety nie wydaje się to realne (za dużo pracy zawodowej mam ostatnio). Ale kiedyś ją uszyję.
Nie wiem tylko jak wygląda z tyłu i pod szyją. Gdyby ktoś gdzieś znalazł inne zdjęcia tej sukienki i dał mi namiar to będę bardzo wdzięczna.

O tym się nie mówi - to się nosi - cz.2

Post miał się pojawić dość dawno, ale jakoś tak zeszło. Dzięki Anaru poczułam się zdopingowana i zmobilizowana i wreszcie zrobiłam zdjęcia.
Dalsza część bielizny nie mieści się na manekin, dlatego na wpis trzeba było tak długo czekać. Chciałam pokazać wszystko w odpowiedniej kolejności, więc zdjęcia z ubierania manekina zrobiłam od razu, a to co na niego nie dało się założyć odłożyłam na później. Dzisiaj więc kolejne elementy bielizny XIX -wiecznej damy: pantalony i gorset.

Pantalony, czyli protoplasta dzisiejszych majtek. Nie miałam oryginalnego wykroju, więc radziłam sobie jak mogłam łopatologicznie.
Skroiłam tak jak współczesne spodnie, skracając je odpowiednio. Oczywiście nie mają zaszewek ani zapięcia z przodu. Trzymają się na tasiemce zawiązywanej w talii. Dołem wykończone zostały tą samą koronką, która jest przy koszulce. W koronkę wciągnięta została wstążeczka, która jest ozdobą i jednocześnie reguluje dolny obwód nogawki do obwodu nogi.


Pantalony uszyłam z bardzo delikatnego batystu, musiałam więc zabezpieczyć brzegi. Maszyny do szycia do prawda w owych czasach już były, ale miały tylko jeden rodzaj ściegu - stębnówkę. Coś trzeba było zrobić z brzegami tkaniny, a ścieg zygzakowy oczywiście odpadał. Brzegi zostały więc schowane.


Co do pantalonów, to do dzisiaj trwają spory rekonstruktorek, czy koszulka była noszona na pantalony, czy też w owe pantalony była wpuszczana ;) W sumie nie wiem jaka to różnica - i tak wszystko zakrywa halka (o halce będzie w kolejnym poście).

Kolejnym elementem garderoby jest gorset. Ten, który miałam na sobie na Złotym Popołudniu i pokazie bielizny nie należy do mnie - został uszyty przez Asię a ja w nim tylko wystąpiłam (ale mój już się szyje).

Pierwszy raz miałam na sobie gorset przez cały dzień. O ile poruszanie się w nim nie stanowiło dla mnie problemu, to w czasie tańca w pewnym momencie poczułam, że nie mogę złapać tchu (ale i upał był wtedy ogromny). Nieco dziwne uczucie. Musiałam trochę odpocząć. Ale na szczęście szybko mi przeszło. Myślę, że to kwestia przyzwyczajenia. W każdym razie nie zniechęciło mnie to do uszycia własnego gorsetu.

c.d.n.

wtorek, 19 sierpnia 2014

Doczekałam się :)

Ciężkie jest życie kostiumera jeśli się nie ma męża milionera :)

Trudno jest uszyć strój historyczny bazując na samych rycinach i portretach. Łatwiej jest gdy ma się wgląd do konstrukcji. Niestety w Polsce takich książek nie wydają. Można je kupić jedynie za granicą. A wtedy wiadomo - tanio nie wychodzi. Dość długo odkładałam pieniądze na zakup książki Janet Arnold. Długo też czekałam na przesyłkę. Aż wreszcie wczoraj doszła.
Mogę zacząć planować garderobę na zlot Krynoliny w Ojcowie :)


wtorek, 12 sierpnia 2014

Filiżanka

Przeczytałam wczoraj na FB dyskusję krytykującą popularną ostatnio zabawę w szukanie minimum trzech  pozytywnych zdarzeń w ciągu dnia. Sama tego nie opisuję, ale samopoczucie w ten sposób poprawiam sobie od dawna. Taka zabawa w Pollyannę. Pamiętacie tę książkę? Bardzo mi się podobała, kiedy byłam dzieckiem i podoba mi się nadal (niedawno przeczytałam ją powtórnie).
Jednym z argumentów przeciwko tej zabawie było stwierdzenie, że ktoś zna już wszystkie kubki będące w posiadaniu znajomych.
To mi dało pomysł na post. Kubków co prawda nie posiadam, bo nie lubię z nich pić, więc się żadnym nie pochwalę. ale pokażę moją ulubioną filiżankę.
Filiżanka jest jak najbardziej współczesna - żaden antyk. Kupiłam ją kilka lat temu w jednym z krakowskich sklepów osiedlowych. Zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia i kupiłam bez chwili wahania.






Na filiżance i spodku został umieszczony obraz "Sappho Phaon Cupid" autorstwa Jasquesa Louisa Davida.  



Marzy mi się zebranie kiedyś całej kolekcji malarstwa przeniesionego na porcelanę.
 



poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Złote Popołudnie

W sobotę w pałacu Goetzów w Brzesku odbył się dziewiętnastowieczny piknik. Nie mogłam opuścić takiej imprezy :) Piknik był w klimatach historycznych i steampunkowych.
Pogoda dopisała a pałac w słońcu prezentował się pięknie.


Po przyjeździe i przebraniu się w kostium zostało niewiele czasu na robienie zdjęć, bo grafik atrakcji był bardzo napięty.


 Po pobieżnym obejrzeniu ogrodu trzeba było szybko biec do pałacu, gdyż Krynolina miała swoje 5 minut - poproszono nas o występ. Zdecydowałyśmy się na pokaz bielizny dziewiętnastowiecznej. Każda z nas prezentowała bieliznę z innej dekady.


Potem trzeba się było przebrać bo czekały na nas kolejne atrakcję.
Byłyśmy również głodne, bo pora zrobiła się dość późna (w zasadzie obiadowa) a my nie zdążyłyśmy nic zjeść. Rozłożyłyśmy więc koce, żeby się posilić.



Nie było nam jednak dane popiknikować. Otoczyli nas fotografowie, pani z kamerą, oraz osoby, które chciały z nami porozmawiać. W trakcie pikniku poproszono nas również o wzięcie udziału w pokazie mody historycznej. Trzeba było więc wszystko szybko sprzątnąć i z powrotem udać się do pałacu robiąc w między czasie na szybko kilka zdjęć.


Po pokazie mody w pałacu zapalono światła i ogłoszono otwarcie balu.


Ponieważ pani z kamerą koniecznie chciała abyśmy udzieliły jej wywiadu, na bal wbiegłyśmy spóźnione (trzeba było się przecież jeszcze przebrać)



Emocje i ciasne gorsety powodowały omdlenia

Ale wszystko skończyło się dobrze i w wyśmienitych humorach na zakończenie wieczoru zrobiłyśmy mini sesję zdjęciową.



To był cudowny wieczór :)
Szkoda, że kolejne Złote Popołudnie dopiero za rok.