L.Staff "Dworek"

Niech mi się przyśni dworek skryty w białych sadach,
Z drewnianym gankiem w młodych, gęstych winogradach.....

L.Staff "Dworek"

piątek, 19 czerwca 2015

Secesja - cz.2

W zasadzie to powinna to być część trzecia, bo część druga już była, tylko na blogu robótkowym.
Dzisiaj więc wpis będzie poświęcony temu co uszyłam na piknik w Pszczynie i co wykorzystałam, i jeszcze wykorzystam na kilku innych imprezach, bo się ich jakoś tak sporo zrobiło w najbliższym czasie w tym datowaniu.
Ale zacznijmy od początku.
Pamiętacie wpis o koronce klockowej? klik
Zaczęłam wtedy pewną robótkę





Koronkę dawno skończyłam, ale napisałam o niej na drugim blogu klik




Zrobiłam ją z myślą o bluzce. Kupiłam bawełniany batyst i zaczęłam kombinować. A co mi wyszło?



Uzupełnieniem bluzki jest broszka, którą wypatrzyłam na "starociach"


Z bluzki jestem bardzo zadowolona. Ma tylko jedną wadę - jest zapinana z tyłu, więc przy zakładaniu jej muszę prosić kogoś o pomoc. Ale, że zawsze ta druga osoba jest blisko, to nie jest to zbyt uciążliwe.

Jako, że nie da rady iść gdziekolwiek w samej bluzce, trzeba było szyć dalej.
Z różowej mory powstał kostium z lat 90-tych XIX wieku.




Zaczęłam od spódnicy,  bo na nią szło najwięcej materiału. Pomyślałam, że nad fasonem góry zastanowię się jak zobaczę ile materiału mi zostanie po uszyciu spódnicy i kapelusza.


Spódnica jest dołem mocno rozszerzana i ma niewielki tren,. Ozdobiłam ją tasiemkami z aksamitu i haftem ze sznureczka. Bardzo wygodnie się w niej chodzi. W pasku, uszytym z czarnego aksamitu, jest dodatkowe usztywnienie z fiszbin, więc spódnica "trzyma prawidłową postawę".

Materiału zostało dość sporo, ale w między czasie zaczęło za mną "chodzić" bolerko, więc nie było innego wyjścia i zamiast długiego żakietu uszyłam właśnie bolerko.



Uzupełnieniem stroju był kapelusz uszyty z pozostałej mory i ozdobiony tiulem i sztucznymi kwiatami.

Jako dodatek, z czarnego aksamitu, koronki klockowej, frędzla i sznureczka powstała również torebka, ale zapomniałam jej zrobić zdjęcie, więc napiszę o niej oddzielny post.

Ze stroju jestem bardzo zadowolona. Wygodnie się w nim chodzi i nie zajmuje zbyt wiele miejsca w szafie. Podejrzewam, że będę go łączyć z innymi elementami garderoby, które powstaną w przyszłości. Główną bazę na pewno będzie stanowić bluzka.

No i zakochałam się w wykorzystaniu koronki klockowej w ubraniach, więc spodziewajcie się wpisów w podobnej tematyce :)

wtorek, 16 czerwca 2015

O życiu codziennym w dawnym Krakowie

Wydawnictwo Jagiellonia SA
Autor: Ambroży Grabowski.
Ambroży Grabowski, żyjący w latach 1782-1868 był krakowskim księgarzem i badaczem dziejów Krakowa. Interesował się nie tylko zabytkami ale i obyczajami. Książkę można porównać do prozy Paska i Kitowicza.
Książka rozpoczyna się piękną dedykacją:
"Lud, któremu dziejowa przeszłość nie jest droga,
Nie wart by piękną przyszłość uzyskać od Boga"

Trudno opisać całość, gdyż publikacja składa się z 33 rozdziałów opowiadających o najróżniejszych obyczajach.
Skupię się więc na kilku, wg mnie najciekawszych.
"Przysłowia krakowskie" -  porzekadła lokalne, nie występujące w pozostałych częściach kraju i tam nie rozumiane, choć obecnie i w Krakowie zapomniane. Do każdego przysłowia opisana jest cała historia na podstawie której powstało. Możemy się więc dowiedzieć co oznacza "wielki jak Delpacy", "jechać do Wikła", " śpiewa jak słowik co kobyły dusi" itp.
"Ubiór krakowski" - "kontusz, żupan, pas, czapka czworograniasta rogata i żółte lub czerwone buty, już od upadku Polski przestały być ubiorem naszych panów i tylko jeszcze używane są w Krakowie przez niższe stany" - tak pisał w roku 1834. A strój kobiecy? Opisywał go tak: "czapka złotolita, płaszczyk krótki z rękawami, z materyi jedwabnej, spódnica tęga grodeturowa, fartuch muślinowy, gorset i kaftanik". Narzekał jednocześnie, iż "całe młodsze pokolenie płci żeńskiej chodzi teraz w czepkach i trudno rozpoznać dziewicę od mężatki".
Rozdziałem, który najbardziej mnie zaskoczył był rozdział "O pantalonach". Spodziewałam się opisu spodniej bielizny damskiej a przeczytałam o czymś zupełnie innym. Czym były owe pantalony? Były to "szerokie spodnie wiszące, które się noszą na wierzchu butów" Oczywiście męskie spodnie. Upowszechniły się w Krakowie od roku 1810 lub 1811. "W rzeczy samej, co tak długiem używaniem pokazało się praktycznie dobrem (bo już od 30 lat pantalony bytują), to już zapewne nigdy z mody nie wyjdzie. Zmieniają się kroje surdutów, fraków, nastały paletoty, makintosze, a pantalony ciągle trwają i na zawsze trwać będą".

Jeśli macie ochotę poczytać o chlebie prądnickim, piwie dwuraźnym, zakazie noszenia bród, krowiej ospie, herbacie, fajce i o paleniu tytoniu, wykształceniu kobiet (wiedzieliście, że na naukę czytania krakowskie dziewczęta chodziły do szwaczek?) oraz o wielu innych bardzo ciekawych rzeczach  widzianych okiem XIX-wiecznego mieszkańca Krakowa, zachęcam do sięgnięcia po tę książkę.

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Endyklopedia tradycji polskich

Autorzy: Renata Hryń-Kuśmierek, Zuzanna Śliwa
Wydawnictwo: Publicat

Książka podzielona jest na dwie części. Część pierwsza dotyczy zwyczajów i obrzędów w poszczególnych porach roku (głównie religijnych), część druga opisuje zwyczaje panujące w polskim domu.
O ile z części pierwszej nie dowiedziałam się niczego, czego nie wiedziałam wcześniej, to część druga mnie urzekła. Opisana została rodzina, łącznie z zapomnianymi dziś nazwami pokrewieństwa, typu dziewierz, jątrew, cera, czy żełwia. Opisano pochodzenie nazwisk zarówno szlacheckich jak i chłopskich.
Zaciekawiły mnie zwyczaje związane z budową domu jak również te związane z przeprowadzką do domu świeżo wybudowanego.
Ciekawie zostało ujęte życie człowieka począwszy od stanu odmiennego matki, narodzin, chrztu, wesela aż do obrzędów pogrzebowych.
Nie zapomniano o zwyczajach sąsiedzkich, higienie, ubiorze i ówczesnej medycynie.
Tekst jest uzupełniony pięknymi ilustracjami.
Książka dla wszystkich zainteresowanych tym jak żyło się dawniej.

środa, 10 czerwca 2015

Piknik rodzinny z przełomu wieków

Dawno, dawno temu ludzie lubili urządzać pikniki. Była to popularna forma rozrywki.
Dzisiaj pikniki nie są już tak popularne jak kiedyś, ale nadal się odbywają. A im więcej osób piknikuje tym lepiej :)
Z piknikowaniem przenieśliśmy się nieco w czasie i przestrzeni. W czasie - do przełomu wieków, a w przestrzeni - do Pszczyny.
Dla mnie był to bardzo ważny piknik, gdyż pierwszy raz na kostiumową imprezę wybraliśmy się całą rodziną ( a przekonanie męża nie było łatwe). Koleżanki też brały ze sobą dzieci, więc przygotowałyśmy dla nich sporo atrakcji. Nikt się nie nudził. I gdyby pogoda nie pokrzyżowała nam szyków piknikowalibyśmy pewnie do zmroku.
Datowanie pikniku obejmowało lata 1890 - 1910.



foto: Paulina Kowalczyk

foto: Szymon Pomper
foto: Paulina Kowalczyk


foto: Sasankowe fotki

Brakuje zdjęcia całej rodziny, ale mimo, że tyle czasu minęło od pikniku,  do tej pory zdjęcia nie otrzymałam od fotografa. Nie chciałam jednak dłużej zwlekać z wpisem.

Było CUDOWNIE!!!

A kolejny piknik już za rok. Miejsce i datowanie pozostaje na razie wielką niewiadomą :)

P.S.
O tym co miałam na sobie będzie oddzielny wpis.