Pod takim hasłem przewodnim odbywa się tegoroczny zjazd Krynoliny.
Co prawda moja sukienka nie do końca jest z tego roku, gdyż wzór, wg którego ją szyłam był opisany jako 1827-29, ale myślę, że moda nie zmieniała się tak bardzo drastycznie przez te lata.
Sukienka jest suknią dzienną, do pracy w domu, porannych spacerów i innych zajęć domowych. Po południu należało ją zmienić na inną.
Jako, że miałam za mało materiału (kupiłam go z przeznaczeniem na coś innego) dość długo zastanawiałam się jak ją uszyć. Chciałam, żeby była zgodna z linią mody ówczesnego okresu i aby była praktyczna. Praktyczna pod moim względem, czyli żebym mogła ją wykorzystać więcej niż jeden raz.
Myślę, że mi się udało. Uszyłam ją w dwóch wersjach:
Wersja jesienno-wiosenna
i wersja letnia
Tak, dobrze Wam się wydaje - suknia ma dopinane rękawy :)
Pisałam na początku, że miałam za mało materiału. Po szyciu zostało mi ledwie tyle ścinków:
Na szybko powstał jeszcze kapelusz budka. Dumna z niego nie jestem, ale przynajmniej nie będę chodzić z gołą głową.
Śliczna! Eh, znam ten ból, kiedy ma się mało tkaniny. Zawsze wtedy chomikuję wszystkie ścinki :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładna forma, choć sama kolorystyka wydaje mi się bardzo smutna;-)
OdpowiedzUsuńBardzo urocza :) a pomysł z dopinanymi rękawami - genialny!
OdpowiedzUsuń