L.Staff "Dworek"

Niech mi się przyśni dworek skryty w białych sadach,
Z drewnianym gankiem w młodych, gęstych winogradach.....

L.Staff "Dworek"

niedziela, 28 grudnia 2014

Gwiazdkowo - mikołajkowo

Gdyby zapytać jakiekolwiek dziecko z czym mu się kojarzy grudzień - odpowiedź będzie jedna - z prezentami :)  I to jest prawda. W grudniu jest wiele okazji do obdarowywania się upominkami. Krynolina nie pozostała obojętna na ten zwyczaj i na naszym grudniowym spotkaniu zorganizowałyśmy małą loteryjkę z drobiazgami "historycznymi". Zapomniałam zrobić zdjęcie upominku, który przygotowałam, ale zrobiłam zdjęcie prezentu, który wylosowałam ja :)

Cudne szpilki do włosów wykonane przez Maqdę:



Taki drobiazg a cieszy :)
Już się nie mogę doczekać okazji kiedy wepnę je we włosy. A okazja niebawem. I zupełnym przypadkiem dostałam materiał na sukienkę idealnie pasujący do tych szpilek. Ale materiał to historia na oddzielny wpis ;)


wtorek, 2 grudnia 2014

29.11.1830r.

W tym dniu rozpoczęło się Powstanie Listopadowe. Dla uczczenia pamiętnej daty ARSENAŁ  Stowarzyszenie regimentów i pułków polskich 1717-1831 zorganizował bal. Bal odbył się w zdobytym wówczas przez powstańców budynku Arsenału
Na balu nie mogło zabraknąć Krynoliny. Umówiłyśmy się więc, że uszyjemy suknie trzymając się określonego datowania i pojedziemy do Warszawy. Była to pierwsza nasza akcja z tak ściśle określonym datowaniem, w której wzięły udział prawie wszystkie członkinie Krynoliny
I udało nam się. Suknie były piękne.


foto: Elżbieta Sroczyńska

Prace nad suknią zaczęłam 3 tygodnie przed balem. Oczywiście projektu zaczęłam szukać znacznie wcześniej.

Na szczęście dysponowałam bielizną i odpowiednią ilością halek, więc mogłam się zająć jedynie suknią.

A oto projekt i to co mi z niego wyszło. Nie byłabym sobą gdybym czegoś nie zmieniła :)



Z resztek materiału powstała torebka na damskie drobiazgi niezbędne na balu.

Uzupełnieniem stroju była fryzura wykonana przez Olgę



czwartek, 20 listopada 2014

1830 i Gruba Berta

Wspomniałam ostatnio, że będę szyć sukienkę na zbliżającą się imprezę historyczną.
Imprezą tą jest Bal Królestwa Polskiego organizowany z okazji rocznicy wybuchu Powstania Listopadowego. Stąd datowanie strojów na rok 1830.
Do balu coraz mniej czasu a mnie wyjątkowo udało się zacząć szycie wcześniej niż tydzień przed balem ;)



Co prawda mam niewiele, ale najtrudniejsza część jest za mną. Najgorsze było dopasowywanie. Manekin niestety jest za gruby. I co z tego, że jest regulowany jak i tak nie da się go ustawić na moje wymiary?
Niniejszym od dzisiaj nazywam go Grubą Bertą ;)


Obym skończyła suknię na czas.

piątek, 14 listopada 2014

Chemise - bliższa koszula ciału

Co założyć pod wydekoltowaną suknię? Pod współczesną biustonosz bez ramiączek. A pod historyczną? Wiadomo - gorset. Ale tu jest pewien haczyk - gorsetów nie nosiło się na gołe ciało. Dlaczego? Bo ich się nie prało. Pod gorsetem nosiło się koszulę, żeby zabezpieczała go przed potem i tłuszczem ze skóry. Zewnętrzna strona gorsetu nie była już na tego typu zanieczyszczenia narażona, ale też wkładało się pomiędzy gorset a suknię tzw. koszulkę gorsetową.
Co prawda koszulę już mam i pokazywałam ją kiedyś na blogu, ale ma inny kształt dekoltu. Do sukni z bardzo głębokim dekoltem (odkrywającym ramiona) się nie nadaje.
Dlatego z białego batystu powstała kolejna koszulka. Udało mi się zdobyć oryginalny angielski wykrój na regencyjną chemise.
Zdziwiły mnie w nim dwie rzeczy:
1. tył jest szerszy niż przód - ma to odwzorowanie również w sukienkach regencyjnych - to z tyłu był zebrany nadmiar materiału. Z przodu nie były marszczone wcale albo marszczenie było niewielkie. Ta sama zasada widocznie dotyczyła koszul.
2. rękaw jest w kształcie prostokąta. Przyzwyczajona jestem do współczesnego kroju rękawa, czyli z zaokrągleniem na górze i zwężeniem na dole, ale jak historycznie to historycznie - idzie się przyzwyczaić ;)
W dekolt wciągnięta jest wstążka, więc koszulkę można nosić do sukienki w niewielkim dekoltem albo zsunąć ramiączka niżej i założyć sukienkę bardzo wydekoltowaną.

Przód:
i tył:
Do sukienki ramiączka opuszczone będą znacznie niżej, ale manekin nie ma rąk i wszystko zsuwało się na podłogę ;)

Na to idzie gorset (po którego założeniu koszula będzie wymięta jak nie powiem co) i halka.
No to biorę się za szycie sukni, bo impreza, na którą jest mi potrzebna, zbliża się wielkimi krokami, a że bilety już opłacone to wycofać się nie można :)
A wiadomo, że w samej  bieliźnie nie pójdę - cóż by to było za zgorszenie !!! (chociaż i tak byłabym bardziej ubrana niż niektóre kobiety w strojach współczesnych)



środa, 15 października 2014

Coś za coś

W poprzednim wpisie chwaliłam się morą. Niby od przybytku głowa nie boli, ale gdzieś to wszystko trzymać trzeba. Od dawna staram się trzymać zasady, że jak kupię nowy materiał, to muszę coś uszyć ze starych zapasów, żeby zwolnic miejsce na nowy nabytek. Nie do końca mi się to udaje, ale próbuję.
Od zimy nabierał mocy urzędowej materiał kupiony na lambrekiny do okien kuchennych. Wreszcie nadszedł moment, żeby je uszyć. Nie wiem czemu tak długo zwlekałam z tym szyciem. Dwa lambrekiny uszyłam w jedno popołudnie. Gdybym zrobiła to wcześniej, ubranymi oknami cieszyłabym się już od kilku miesięcy. Ale najważniejsze, że są.

Okna ubrane a ja zwolniłam trochę miejsca na półce. Tylko nie do końca z tym miejscem mi się udało, bo mory przybyło 10 metrów, a na uszycie lambrekinów zużyłam 3 metry satyno-tafty. Trzeba pogrzebać w zapasach i koniecznie zużyć jakieś 7 metrów. Mam nadzieję, że znajdę trochę wolnego czasu i niebawem znowu coś uszyję.

niedziela, 12 października 2014

Jak dobrze mieć przyjaciół, a jeszcze lepiej podobnie zakręcone przyjaciółki :)

Moja szafa kostiumowa powoli się zapełnia. Na szczęście jest pojemna i jeszcze dużo się w niej zmieści :) . Ale nie same suknie stanowią o wyglądzie. Liczą się też stylowe dodatki. Dzięki Alicji stałam się wczoraj posiadaczką dwóch pięknych epokowych szali


Prawda, że będą idealne do empirowych sukienek?
Początkowo planowałam je nosić do płaszcza, ale zrobiło mi się ich szkoda. Wylądowały więc w szafie czekając na odpowiednią kostiumową okazję. A do płaszcza zrobię sobie jakiś szal na drutach ;)

Czego brakuje kostiumerce do pełni szczęścia? Oczywiście nowej kiecki. Dzięki Marylou  stałam się właścicielką dużej ilości najprawdziwszej MORY. Tak, tak, mory, o której do tej pory czytałam tylko w książkach. A teraz mora z "hameryki" leży na moich kolanach i mogę ją sobie macać do woli i podziwiać. Z tego wrażenia aż szkoda mi ją pociąć. No ale przecież muszę z niej coś uszyć bo nie po to ją mam, żeby leżała. Myślałam o krynolinie, bo mory mam 10 metrów, ale tkanina jest bardzo ciężka, więc chyba powstanie z niej princesska albo coś z pierwszej dekady XX wieku.
Prawda, że jest piękna?

Dziewczyny jeszcze raz dziękuję. Ale miałam wczoraj udany dzień :)

piątek, 12 września 2014

1824

Pod takim hasłem przewodnim odbywa się tegoroczny zjazd Krynoliny.
Co prawda moja sukienka nie do końca jest z tego roku, gdyż wzór, wg którego ją szyłam był opisany jako 1827-29, ale myślę, że moda nie zmieniała się tak bardzo drastycznie przez te lata.
Sukienka jest suknią dzienną, do pracy w domu, porannych spacerów i innych zajęć domowych. Po południu należało ją zmienić na inną.
Jako, że miałam za mało materiału (kupiłam go z przeznaczeniem na coś innego) dość długo zastanawiałam się jak ją uszyć. Chciałam, żeby była zgodna z linią mody ówczesnego okresu i aby była praktyczna. Praktyczna pod moim względem, czyli żebym mogła ją wykorzystać więcej niż jeden raz.
Myślę, że mi się udało. Uszyłam ją w dwóch wersjach:
Wersja jesienno-wiosenna

i wersja letnia


Tak, dobrze Wam się wydaje - suknia ma dopinane rękawy :)

Pisałam na początku, że miałam za mało materiału. Po szyciu zostało mi ledwie tyle ścinków:


Na szybko powstał jeszcze kapelusz budka. Dumna z niego nie jestem, ale przynajmniej nie będę chodzić z gołą głową.


czwartek, 11 września 2014

Halka sznurkowa ( corded petticoat )

Zbliża się zlot Krynoliny. W zasadzie nie tyle zbliża, co zaczyna się jutro. Obowiązuje dress code 1823-27. Jako, że w pracy zrobił się "gorący" okres, znowu wzięłam się za szycie w ostatniej chwili. A zawsze sobie obiecuję, że następnym razem będzie inaczej i zacznę szyć wcześniej. Ale chyba taki mój los. Mówcie mi "Dorfi herbu ostatnia chwila" :p
Od czego się powinno zaczynać szycie sukienki? Od uszycia bielizny. W trzeciej dekadzie XIX wieku kształt sukien zaczął się zmieniać. Lekko obniżyła się talia a sukienki rozszerzyły się dołem (to rozszerzanie z biegiem lat zamieniło się w krynolinę).
Skoro sukienka ma być już lekko rozszerzona dołem to musi ją coś rozszerzać. Pojawiły się wówczas halki usztywnione sznurkiem, stąd nazwa halki sznurkowe.
Moja halka uszyta jest z grubszej bawełny  (zużyłam prawie 3 metry) i jutowego sznurka (zużyłam prawie 200 metrów). Niestety sznurek okazał się być oszukany. Kupiłam dwa motki po 100 metrów w każdym i o ile długość jednego była zbliżona do podanej na etykiecie, to w drugim brakowało ok. 18 metrów. Kupiłam w Praktikerze - tak dla przestrogi piszę i antyreklamy.
Ale halka powstała i prezentuje się tak:


i zbliżenie na tuneliki ze sznurkiem


Wrażenia po uszyciu halki? Bardzo bolą mnie palce u rąk ;)

Halka mi się podoba. Sznurek dość mocno ją usztywnia i halka trzyma kształt jak należy. Podejrzewam, że dość gruby materiał też robi swoje.
No to teraz pora zabrać się za szycie sukienki, bo zlot już jutro a ja nie mam nawet wykroju na sukienkę. Nie mówiąc o spencerku, reticule i kapeluszu. Skończy się na tym, że będę paradować w samej bieliźnie :p
Czyste szaleństwo.

czwartek, 4 września 2014

Pierwsze koty za płoty

Chyba każdy, kto zaczyna zabawę ze strojami historycznymi na początku zalicza wpadki. Zaprezentuję dzisiaj moją pierwszą sukienkę empirową. Szyta na (bardzo) szybko, jak zwykle zresztą - nigdy jeszcze nie udało mi się uszyć czegokolwiek nie na ostatnią chwilę.
Nie miałam oryginalnego wykroju, nie miałam nawet książek pokazujących jak taki wykrój powinien wyglądać. Wiedziałam tylko jak mniej więcej powinien wyglądać efekt końcowy. Szczegóły były dla mnie zagadką.
A co mi wyszło?

Wiedziałam, że suwak odpada i wiedziałam, że szwy nie były na ramieniu jak obecnie, więc je przesunęłam do tyłu.
Kto znajdzie konstrukcyjnego byka w przodzie sukienki? :)
Podoba mi się wykończenie. Udało mi się kupić pasującą pasmanterię.

Podobają mi się też rękawki

Jak na pierwszy raz uważam, że nie jest taka zła. Wiem jakie błędy popełniłam i mam nadzieję, że kolejna będzie lepsza.



wtorek, 2 września 2014

Podkrakowskie smoki ;)

Kiedy byłam małą dziewczynką uczyłam się w szkole piosenki "...dawno temu pod Krakowem żył okrutny straszny smok..."
Nie myślałam, że będzie dosłowna. Przeprowadziłam się z Krakowa pod Kraków i rzeczywiście smok się pojawił. Mój osobisty całkowicie prywatny.

Czy jest tu jakiś rycerz???



Pytanie zadane w przenośni oczywiście, bo mojego prywatnego smoka skrzywdzić nie pozwolę :)

czwartek, 28 sierpnia 2014

Pożeganie wakacji

W przyszłym tygodniu zaczyna się rok szkolny. Korzystając z ostatniej możliwości wakacyjnego wyjazdu postanowiłam zaszyć się w mało popularnej miejscowości. I to był kostiumowy strzał w dziesiątkę. Trafiłam na hurtownię sztucznych kwiatów, więc nie mogłam przepuścić takiej okazji i mam zapas kwiatów na przyszłe kapelusze.

A gdyby przyszło mi kiedyś brać udział w imprezie datowanej na pierwszą połowę XX wieku, to lisa (sztucznego) na kołnierz też już mam :)


poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Powstanie w przyszłości

Najwyższa pora mieć własny gorset. Częściowe zakupy zostały poczynione. Mam bryklę (busk) i tkaninę. Tkaniny jest dość sporo, spokojnie wystarczy na wywalenie pierwszego nieudanego gorsetu do kosza.
Czy ktoś wie gdzie można kupić wolny czas? Potrzebuję w ilościach hurtowych.


niedziela, 24 sierpnia 2014

O tym się nie mówi - to się nosi - cz.3

Była już koszulka, na nią zostały założone pantalony i gorset. Pora więc na kolejne części bielizny.
Kolejnym elementem do założenia jest turniura. Turniury były różne. Ja wybrałam wersję poduszkową. Wiedziałam, że będę w niej jechać samochodem, pomyślałam więc, że będzie wygodniejsza niż konstrukcja z fiszbinami (do tej pory pamiętam jazdę samochodem w krynolinie - nie było to łatwe i przyjemne).
Turniura składa się z 2 płaskich poduszek naszytych jedna na drugą. Na górnej poduszce naszyłam falbanki dla zwiększenia efektu kuperka oraz dla ozdoby.

Wiązanie jest zrobione ze wstążki - w rzeczywistości nie błyszczy tak jak na zdjęciu.

Na poduszki zakładana jest halka. Z boku posiada rozcięcie a w pasie ma wciągnięty sznureczek. Halkę uszyłam prostą, żeby była bardziej uniwersalna. Mam zamiar wykorzystać ją jeszcze do innych strojów. Widać już, że z tyłu zaczyna być widoczny kuperek.


Jako, że halka ma być uniwersalna, to ma dopinany na guziki tył - ten jest do sukni do tańca, czyli bez trenu. W przyszłości mam zamiar uszyć turniurę spacerową z trenem, więc halka dostanie drugi tył - do trenu właśnie.

Na powyższy komplet bielizny (uzupełniony o pończochy, pantalony i gorset, których nie dałam rady założyć na manekina) założyłam sukienkę. Dolna część składała się z 3 warstw, górna na szczęście tylko z jednej. A gdy to na sobie nosiłam był ponad trzydziestostopniowy upał.
To już chyba wiadomo, dlaczego damy w owych czasach tak często mdlały?
I jeszcze jedna uwaga. Jeśli damie upadła chusteczka dżentelmen musiał ją podnieść - w tym całym ekwipunku schylenie się po coś co leży na ziemi graniczy z cudem ;)

Mam nadzieję, że kiedyś uszyję inny komplet bielizny - bardziej ozdobny. Falbanki zabrały mi tyle czasu, że na zdobienia już mi go brakło. Wszystko było szyte bez korzystania ze ściegu zygzakowego.

sobota, 23 sierpnia 2014

Plany na najbliższą przyszłość

Jak tylko zobaczyłam to zdjęcie to od razu mi się lampeczka zapaliła - muszę ją uszyć!!!

Bardzo chciałabym uszyć ją na zlot Krynoliny w Ojcowie, niestety nie wydaje się to realne (za dużo pracy zawodowej mam ostatnio). Ale kiedyś ją uszyję.
Nie wiem tylko jak wygląda z tyłu i pod szyją. Gdyby ktoś gdzieś znalazł inne zdjęcia tej sukienki i dał mi namiar to będę bardzo wdzięczna.

O tym się nie mówi - to się nosi - cz.2

Post miał się pojawić dość dawno, ale jakoś tak zeszło. Dzięki Anaru poczułam się zdopingowana i zmobilizowana i wreszcie zrobiłam zdjęcia.
Dalsza część bielizny nie mieści się na manekin, dlatego na wpis trzeba było tak długo czekać. Chciałam pokazać wszystko w odpowiedniej kolejności, więc zdjęcia z ubierania manekina zrobiłam od razu, a to co na niego nie dało się założyć odłożyłam na później. Dzisiaj więc kolejne elementy bielizny XIX -wiecznej damy: pantalony i gorset.

Pantalony, czyli protoplasta dzisiejszych majtek. Nie miałam oryginalnego wykroju, więc radziłam sobie jak mogłam łopatologicznie.
Skroiłam tak jak współczesne spodnie, skracając je odpowiednio. Oczywiście nie mają zaszewek ani zapięcia z przodu. Trzymają się na tasiemce zawiązywanej w talii. Dołem wykończone zostały tą samą koronką, która jest przy koszulce. W koronkę wciągnięta została wstążeczka, która jest ozdobą i jednocześnie reguluje dolny obwód nogawki do obwodu nogi.


Pantalony uszyłam z bardzo delikatnego batystu, musiałam więc zabezpieczyć brzegi. Maszyny do szycia do prawda w owych czasach już były, ale miały tylko jeden rodzaj ściegu - stębnówkę. Coś trzeba było zrobić z brzegami tkaniny, a ścieg zygzakowy oczywiście odpadał. Brzegi zostały więc schowane.


Co do pantalonów, to do dzisiaj trwają spory rekonstruktorek, czy koszulka była noszona na pantalony, czy też w owe pantalony była wpuszczana ;) W sumie nie wiem jaka to różnica - i tak wszystko zakrywa halka (o halce będzie w kolejnym poście).

Kolejnym elementem garderoby jest gorset. Ten, który miałam na sobie na Złotym Popołudniu i pokazie bielizny nie należy do mnie - został uszyty przez Asię a ja w nim tylko wystąpiłam (ale mój już się szyje).

Pierwszy raz miałam na sobie gorset przez cały dzień. O ile poruszanie się w nim nie stanowiło dla mnie problemu, to w czasie tańca w pewnym momencie poczułam, że nie mogę złapać tchu (ale i upał był wtedy ogromny). Nieco dziwne uczucie. Musiałam trochę odpocząć. Ale na szczęście szybko mi przeszło. Myślę, że to kwestia przyzwyczajenia. W każdym razie nie zniechęciło mnie to do uszycia własnego gorsetu.

c.d.n.

wtorek, 19 sierpnia 2014

Doczekałam się :)

Ciężkie jest życie kostiumera jeśli się nie ma męża milionera :)

Trudno jest uszyć strój historyczny bazując na samych rycinach i portretach. Łatwiej jest gdy ma się wgląd do konstrukcji. Niestety w Polsce takich książek nie wydają. Można je kupić jedynie za granicą. A wtedy wiadomo - tanio nie wychodzi. Dość długo odkładałam pieniądze na zakup książki Janet Arnold. Długo też czekałam na przesyłkę. Aż wreszcie wczoraj doszła.
Mogę zacząć planować garderobę na zlot Krynoliny w Ojcowie :)


wtorek, 12 sierpnia 2014

Filiżanka

Przeczytałam wczoraj na FB dyskusję krytykującą popularną ostatnio zabawę w szukanie minimum trzech  pozytywnych zdarzeń w ciągu dnia. Sama tego nie opisuję, ale samopoczucie w ten sposób poprawiam sobie od dawna. Taka zabawa w Pollyannę. Pamiętacie tę książkę? Bardzo mi się podobała, kiedy byłam dzieckiem i podoba mi się nadal (niedawno przeczytałam ją powtórnie).
Jednym z argumentów przeciwko tej zabawie było stwierdzenie, że ktoś zna już wszystkie kubki będące w posiadaniu znajomych.
To mi dało pomysł na post. Kubków co prawda nie posiadam, bo nie lubię z nich pić, więc się żadnym nie pochwalę. ale pokażę moją ulubioną filiżankę.
Filiżanka jest jak najbardziej współczesna - żaden antyk. Kupiłam ją kilka lat temu w jednym z krakowskich sklepów osiedlowych. Zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia i kupiłam bez chwili wahania.






Na filiżance i spodku został umieszczony obraz "Sappho Phaon Cupid" autorstwa Jasquesa Louisa Davida.  



Marzy mi się zebranie kiedyś całej kolekcji malarstwa przeniesionego na porcelanę.
 



poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Złote Popołudnie

W sobotę w pałacu Goetzów w Brzesku odbył się dziewiętnastowieczny piknik. Nie mogłam opuścić takiej imprezy :) Piknik był w klimatach historycznych i steampunkowych.
Pogoda dopisała a pałac w słońcu prezentował się pięknie.


Po przyjeździe i przebraniu się w kostium zostało niewiele czasu na robienie zdjęć, bo grafik atrakcji był bardzo napięty.


 Po pobieżnym obejrzeniu ogrodu trzeba było szybko biec do pałacu, gdyż Krynolina miała swoje 5 minut - poproszono nas o występ. Zdecydowałyśmy się na pokaz bielizny dziewiętnastowiecznej. Każda z nas prezentowała bieliznę z innej dekady.


Potem trzeba się było przebrać bo czekały na nas kolejne atrakcję.
Byłyśmy również głodne, bo pora zrobiła się dość późna (w zasadzie obiadowa) a my nie zdążyłyśmy nic zjeść. Rozłożyłyśmy więc koce, żeby się posilić.



Nie było nam jednak dane popiknikować. Otoczyli nas fotografowie, pani z kamerą, oraz osoby, które chciały z nami porozmawiać. W trakcie pikniku poproszono nas również o wzięcie udziału w pokazie mody historycznej. Trzeba było więc wszystko szybko sprzątnąć i z powrotem udać się do pałacu robiąc w między czasie na szybko kilka zdjęć.


Po pokazie mody w pałacu zapalono światła i ogłoszono otwarcie balu.


Ponieważ pani z kamerą koniecznie chciała abyśmy udzieliły jej wywiadu, na bal wbiegłyśmy spóźnione (trzeba było się przecież jeszcze przebrać)



Emocje i ciasne gorsety powodowały omdlenia

Ale wszystko skończyło się dobrze i w wyśmienitych humorach na zakończenie wieczoru zrobiłyśmy mini sesję zdjęciową.



To był cudowny wieczór :)
Szkoda, że kolejne Złote Popołudnie dopiero za rok.